Ojcowska głębia.
Mój tata jest wędkarzem - człowiekiem z wielką pasją. Każdy, kto go zna, wie, że zaczęta z nim rozmowa, prędzej czy później, stanie się opowieścią o łowieniu ryb i jego ukochanym jeziorze w Bieszczadach. Dla jednych jest to śmieszne, dla innych nudne. Są tacy, którzy go podziwiają i tacy, którzy nie rozumieją. Ja go po prostu kocham. Nie za to, jakim jest ojcem, bo wiadomo, że wspaniałym, ale za to jego wędkarstwo, które uczy mnie prawdziwej i żywej wiary.
Kochany Tato!
Dziękuję Ci, że Twoje hobby jest pasją, zamiłowaniem, namiętnością, która całkowicie Cię wypełnia i pochłania. Dziękuję za to, że jesteś wierny i wytrwały. Za to, że nie zadowalasz się małymi płotkami, lecz marzysz o wielkim i walecznym karpiu. Dziś myśląc o Tobie, uświadomiłam sobie, że chcę być w swojej wierze taka jak Ty - w tym swoim wędkarstwie...
Tato? Co odpowiesz, gdy spytam Cię, po co łowisz te ryby? No, bo przecież nie po to, by wyżywić rodzinę...
Mnie pytają ostatnio po co wierzę i co mi to daje. Odpowiadam: kocham, pragnę Miłości, Spełnienia, które koi moją olbrzymią tęsknotę... Dla niektórych to bez sensu, jak te Twoje godziny stracone nad wodą... Właśnie ci, patrząc na jezioro widzą tylko wodę. A my? My już, kochany Tato, patrzymy inaczej. Widzimy głębię, jezioro pełne życia. Obydwoje wiemy, że łowisz po to, by dzielić się tym życiem, tymi rybami z innymi. Dziś jestem przekonana, że doskonały smak Twoich leszczy czy karpi to zasługa nie tylko czystej wody, jak mówią, ale też miłości, którą wrzucasz razem z zanętą do wody.
Niektórym wydaje się, że złowić rybę, to zarzucić wędkę i czekać... O nie, to nie takie proste, prawda, Tato? Czasami myślę, że tam, nad Soliną, możnaby zrobić rekolekcje. Mógłbyś nauczać cierpliwości, wiary i wytrwania. Tak wielu dziś myśli, że Pan Bóg to Złota Rybka: wystarczy złożyć ręce, wypowiedzieć życzenie i wszystko za chwilę mieć... A ty wiesz, że po obfity połów często idzie się w deszczu, zimnie, przez błoto - w ciężkich i niewygodnych kaloszach... uparcie i gorliwie, z nadzieją i odpowiednio dobraną metodą. Czasami dajesz z siebie dużo, a otrzymujesz mało, prawda? Wtedy najtrudniej zarzucić wędkę po raz kolejny. A Ty się nie poddajesz... dopóki nie dojdziesz do celu.
Wiesz Tato, że często mam Ciebie przed oczami, gdy klękam do modlitwy? Kiedy mam serce pełne obaw, trosk i niepokoju, wtedy wyobrażam sobie, że trzeba tu, tak jak z Twoją zanętą: zmieszać wszystko i wrzucić w tą głębię, oddać to Bogu. Im więcej oddasz, tym więcej otrzymasz, tym obfitszy jest połów. A jak ufasz całym sercem, to dostajesz z nadmiarem. Twoje sieci wypełnione są po brzegi... Nie siadasz wtedy, Tato, w wygodnym leżaku i nie cieszysz się szczęściem. Widziałam to nie raz. Pragniesz więcej! Czy wiesz, że zaczynam Cię rozumieć w tym wędkarskim szaleństwie? Czuję to samo, kiedy moje serce jest przepełnione Miłością. Chcę jeszcze! Chcę tego zbytku, tej nadwyżki... Rozdać tę radość każdemu! Co z tego, że patrzą już na nas jak na wariatów, Tato! Widocznie nie wiedzą, czym jest pasja i oddanie.
Jesteś skarbem Tato! Ciebie dziś wkładam do serca. Zabieram Cię w moją drogę do nieba - razem z Twoimi wędkami, zanętami i całym majdanem, który niektórym tak śmierdzi. Dla mnie to zapach mojej wiary, zbudowanej na Twojej wędkarskiej karcie połowów. Dziękuję Ci za pasję, za oddane jej serce i za to, że dzięki Tobie jestem w miejscu podobnym do Twojego brzegu nad jeziorem. W miejscu, gdzie mogę być sobą, szczęśliwa do bólu, z pełną siecią tego, co dla mnie najcenniejsze.
Nałów mi dziś ryb, tato! Chcę poczuć smak Twojej ojcowskiej miłości...
P.S. Fajnie, tato, że masz na imię Andrzej, jak ten rybak z ewangelii :)
Photo by Patrick Weissenberger on Unsplash
Komentarze
Prześlij komentarz