Cisza





Zapada wieczór. Zimny, styczniowy dzień gaśnie powoli, mrok pokrywa zakamarki pokoju, w którym jestem. Dzieci hałaśliwie cieszą się wolnym czasem ferii tuż za ścianą. We mnie cisza. Mimo mnóstwa zajęć, które nieustannie organizuje mi życie, mam  dziś w sobie jakieś  nowe,tajemnicze milczenie duszy. Pojedyncze myśli krążą bez konkretnego celu, szukają dogodnego miejsca, łagodnie przemykają to tu, to tam. Dziwnie mi z tą cichością, jeszcze się do niej nie przyzwyczaiłam. Wstaję, ze względu na ferie, trochę później niż zwykle, niespiesznie szykuję śniadanie, wolniejszy rytm dnia cieszy, jednak bezdźwięk wewnątrz mnie dziwnie niepokoi, wyostrza czujność. Znam przecież swoją ciszę. Lubię się w niej zatapiać, zanurzać i trwać. Serce wychodzi wtedy na spotkanie z Miłością, znajduję bliskość, wytchnienie po trudach codzienności. Mój świat zatrzymuje się na chwilę, bym mogła nabrać sił. Dzisiejsza cisza jest inna, bardziej styczniowa, chłodna, głucha i jakaś niewygodna. Nie chce odejść, otacza nieustępliwie, słucha w milczeniu treści książki, którą czytam z kubkiem herbaty w dłoni.  Snuje wokół mnie cienką nić, tka niewidzialny kokon, w którym mnie zamyka. Trwam w bezruchu, zawieszona gdzieś, pośród domowego gwaru.
 Zamykam oczy, przeciągam się, próbując oswobodzić się z uścisku nowego doświadczenia. Wyfruwam na wolność z lekkością motyla, rozwijam kolorowe skrzydła. Unoszę się nad pachnącą łąką pełną kwiatów. Dobrze mi, tak ciepło i przyjemnie. Jasne światło nęci, by pofrunąć wyżej, dalej... ponad dotąd znaną ciszę, harmonię duszy, w nieznane...
Opadam lekko, nasycona pięknem, otulona ciepłem. Niepewność opatrzył słodki spokój.

Nowy rok, nowe horyzonty, nowa cisza, porywająca naprzód.
Rozwiń me skrzydła, Panie! Unieś wysoko tchnieniem miłości. Porwij ponad przeciętność, tam gdzie dusza zazna radości, upoi się Twą słodką obecnością... Prowadź tam, gdzie wiara nie ma granic...
 
 
 Photo by Emily Park on Unsplash

instagram

Copyright © Babskie Skarby