Wiosna, czyli życie cudem jest...
Ostatnie dni milczenia na blogu upływały mi na głębokim odczuwaniu chwil mojego życia. Miniony czas Wielkiego Postu mocno pogłębił we mnie potrzebę ciszy i skupienia na tym, co ważne. Dziś przyszła Wielkanocna radość, moment, w którym wypływa z mojego serca wiosna, świeży powiew nowych uczuć, emocji, które drzemały we mnie dotąd uśpione kiedyś, czekające na lepszy moment rozkwitu.
Cieszę się ciepłem i słońcem za oknem. Nawet nie wiedziałam, że aż tak bardzo tęskniłam za jasnością kwietniowych dni, przyjemnym powiewem pachnącego wiosną wiatru. Oddycham całą piersią, spacerując po ogrodzie, z zachwytem obserwuję przebijające się z ziemi młode, strzeliste listki tulipanów i malutkie pąki na drzewach. Cudne ciepło na mojej twarzy sprawia, że mam ochotę rozprostować zastałe zimą kości. Przeciągam się jak kot po długiej drzemce. Gdybym miała skrzydła, na pewno odfrunęłabym teraz gdzieś wyżej, bo mam wrażenie, że tam, bliżej jaśniejącego słońca jest jeszcze więcej ciepłej radości i miłości. Mały bryka jak młody konik. I on poczuł ten niesamowity smak wiosennej wolności w sobie. Uśmiecha się, podskakuje z rumieńcami na twarzy. Biega, zaglądając w każdy kąt, jakby oglądał świat po raz pierwszy. Dziecinne zdumienie, zachwyt... każdy drobiazg jest ważny, piękny, niesamowity. I ta radość, taka naturalna, pełna ekspresji, niczym jeszcze nieograniczona. To niesamowite być matką takiego żywiołowego brzdąca. Czasami mam wrażenie, że żadne studia, żadna mądrość najlepszych szkół nie nauczyłyby mnie tego, co on. Miłość płynąca prosto z serca, czas poświęcony z zachwytem każdej chwili, uwaga skupiona na tym co piękne, choć takie proste, czasem nawet niezauważalne dla nas, dorosłych. Radość życia tryskająca z każdego uśmiechu maleńkiej, rumianej buzi. Błysk w oku, zadowolenie z każdej chwili, która właśnie trwa. Czy to nie jest szczęście? Czy nie zgubiłam gdzieś po drodze, krocząc w swoje poważne, dorosłe życie, tej właśnie radości, zadowolenia z tego, że żyję, że jestem, że niebo jest błękitne, a trawa zielona? Jak dobrze, mój synku, że cię mam, że jesteś mą wiosną, pachnącą życiem!
Często łapię się na tym, że powtarzam w kółko o mojej szarej matczynej codzienności. Czasami monotonne czynności faktycznie wydają się nudne. Przysłaniają jednak rutyną prawdę. Bo czy w szarej, smutnej rzeczywistości dałoby się wychować radosne dzieci? Trud życia matki wychowującej czwórkę dzieci, pracującej w domu nie jest specjalnie zachwycający, lekki czy przyjemny. Często rzeczywiście może przytłaczać, ale kiedy usiądziesz w wiosennym słońcu, z filiżanką kawy na pustym jeszcze tarasie, spojrzysz na życie głębiej, dostrzeżesz coś, czego nie widzą inni. Przed tobą ukaże się potężna twierdza, budowana z mozołem z iskierek twojej miłości, cierpliwości, poświęcenia i oddania serca rodzinie. Każda chwila, pozornie stracona w oczach świata ma tu swoje zaszczytne miejsce, które błyszczy swoim ukrytym pięknem. Każdy moment, każda radość i smutek, wzruszenie, każda łza i pocałunek tworzą przecudny witraż w oknie życia.
Dzieło życia. Życia, które jest przecież cudem...
Dziękuję Ci, Boże, za moją rodzinę, za twierdzę naszego życia, którą pozwalasz mi budować wytrwale, każdego dnia. Dziękuję za wiarę, nadzieję i miłość, za kolorowe motyle Twej łaski w naszym rodzinnym ogrodzie. I za wzrok, który sięga głębiej - tam, gdzie jaśniejesz dla nas cudownym blaskiem. I za wiosnę dziękuję, która tryska radością...
Komentarze
Prześlij komentarz