Przyjaciółki od Bezdomnych
Stoisz przed
pięknym domem. Jest biały, jaśnieje miłością. Prowadzi do niego prosta ścieżka
przyjaźni. Wokół piękny ogród, ukwiecony i pachnący. W nim Elwira, z promiennym
uśmiechem pochylająca się w pokorze nad każdym drobiazgiem życia rozsypanych
historii ludzkich, które niczym rosa skrzą się w promieniach wschodzącego
słońca. Jej serce obdarza dobrocią, łagodnością i pięknem. Ochrania kruche, poranione dusze ciepłem
spojrzenia, łagodnością dodaje otuchy.
Niewielkie
drzwi domu otwiera Kasia. Zaprasza każdego. Chce, by wszyscy dobrze się u nas
poczuli. Czasem przyciąga za ucho, nawołuje, uparcie namawia tych, którzy czują
się zbyt brudni, by przestąpić próg tego miejsca, które wabi, nęci i trochę
onieśmiela. Grozi palcem tym, którzy, jak niesforne dzieci, uparcie wymykają
się znów na ulicę, schodzą ze ścieżki dobrego życia. Otwiera drzwi, zamyka
przeszłość. Łowczyni pogubionych ludzkich serc.
W przedsionku
stoi Jadzia. Od progu, ciepłym, dźwięcznym głosem, z babciną czułością wita i
tuli wszystkich gości, mówiąc:
-Witaj! Pan Jezus przytuli cię tu do swojego serca. Kocham
cię!
Serce Jadzi obdarza czułą miłością. Zawsze obecna
strażniczka domowego ogniska.
Monika z mamą
dbają o każdy szczegół. Zawsze gotowe, by pomóc, usłużyć, wesprzeć rozmową,
rozśmieszyć. Mała Nikola włazi jak mały kotek na kolana, całuje małymi usteczkami
policzki, łasi się, rozdaje z koszyczka wraz z cukierkami dziecięcą, prostą
radość. Ich serca rozdają szczęście ukryte w wytrwałej obecności.
Na tarasie za
domem siedzi druga Kasia. Zapatrzona w dal, wypatruje już niecierpliwie Wiesia,
z którym co sobotę pija zimną kawę. W niedzielę wydaje świąteczny obiad, by
każdy poczuł się tu jak w domu, by było jak dawniej, by niedziela pachniała
wspólnotą serc. Jej wnętrze utuli każdą tęsknotę. Ona ją rozumie.
Basia, Ela i Renatka krzątają się
po kuchni, szykują sterty kolorowych kanapek, żeby nikt nigdy nie wyszedł stąd
głodny. Ich ręce obdzielają matczyną troską. Zarażają serdecznym uśmiechem. Dostrzegą
każdy smuteczek, pocieszą. Zabiorą na pizzę, na spacer, do kina. Trio
urzekające dobrocią.
W oknie na
strychu jest małe okienko z widokiem na świat. Stoję w nim co dzień. Z
zachwytem chłonę światłość poranków i blask księżycowych nocy. Zbieram gwiezdny
pył nadziei. Tu wypełniam ciszę wonnością modlitwy. Opowiadam bajki, snuję
historie, wplatam w nie złote niteczki nadziei na jutro. Wyglądam niecierpliwie
dobrych wieści, szukam wzrokiem szczupłej postaci tego, który otworzy kluczem
miłości szeroką bramę, wystawi przed nią kosze pełne chleba, by nakarmić
wszystkich strudzonych i głodnych.
Gdy przyjdzie
ten czas, zbiegnę po schodach z radością, zawołam wszystkie moje Przyjaciółki
od Bezdomnych, staniemy przed domem, zapłaczemy
ze szczęścia, wtulimy się w siebie, a nad nami zabłyśnie tęcza, skrząca się kolorami
piękna ukrytego głęboko w sercach. I każda wyjmie z kieszeni bielutkie
rękawiczki, utkane z naszych marzeń, by, gdy przyjdzie odpowiednia pora, Bóg
mógł w nie wkładać Swe niebiańskie dłonie.
P.S. Moje kochane Przyjaciółki! Dobrze, że jesteście! Wszystkie urzekacie mnie swoim niebiańskim pięknem:)