Otwarte okno
Są takie dni, kiedy mimo sprzyjających okoliczności wokół, jest mi po prostu niewygodnie. Niewygodnie w sobie. Za oknem pierwsze wiosenne, ciepłe chwile, a we mnie jakiś chłód, bałagan, serce wyrywa się gdzieś do przodu, stęsknione czegoś więcej i więcej.
Ćwiczę się w cierpliwości. Próbuję poukładać swój świat na nowo, dostrzegając potrzebę wiosennych porządków. Wprowadzenie ładu i harmonii w domu? Krótki rekonesans, szybki plan, otwarte okno, powiew świeżego powietrza i już wciśnięta w wygodny dres, stoję pełna zapału, gotowa do działania. Lubię sprzątanie. Uwielbiam się mocno natrudzić, powyginać i poschylać. Kocham chwilę, kiedy po dniu pełnym pracy, z zadowoleniem siadam w czystym i pachnącym domu, parzę ulubioną herbatę i oddaję się chwili odpocznienia. Gorzej, kiedy chodzi o uporządkowanie siebie. Zazwyczaj plan z otwartym oknem nie skutkuje, bo z przewietrzeniem duszy nie jest wcale tak łatwo. Szczególnie wtedy, kiedy jest się mamą rozkrzyczanej gromadki dzieci. Czasami po prostu trudno o chwilę, w której można w ciszy zajrzeć w głąb siebie.
Nie zdążyłam nacieszyć się słońcem. Na umyte okna sypie śnieg, targany we wszystkie strony silnym wiatrem. A we mnie spokój. Nie wietrzyłam duszy, wyprałam ją cichym szeptem, wyznałam, gdzie i czym poplamiłam jej delikatną biel.
Tak mi dobrze teraz, na kanapie, wpatrzona w wesołe oczy dzieciaków, szczęśliwych, że zaczynamy weekend, że pobędziemy ze sobą, pooddychamy domem i miłością, pogramy w planszówki, obejrzymy dobry film. Pośmiejemy się, gadając do północy w naszej sypialni. Wszyscy ułożeni jak śledzie, jedno obok drugiego, sześć osób na łóżku zakupionym dla dwojga.
Jak mi dobrze z tą czystą duszą! Tak świeżo w całym domu. I nawet śnieg za oknem wpisuje się w klimat anielskiej bieli w moim małym domowym królestwie.